Duma w sercu, a w oczach łzy.

Duma w sercu, a w oczach łzy.

Zagłębie Sosnowiec to drużyna walcząca o podium Okręgowej Ligi Juniorów, my z 12 pozycji po rundzie jesiennej próbujemy piąć się w górę. W pierwszym spotkaniu, rozegranym na własnym terenie ulegliśmy Zagłębiu 0:3 (Relacja z tamtego spotkania -> TUTAJ). Niewiele mieliśmy wtedy z gry, a 0:3 to szczęśliwy wynik, biorąc pod uwagę ilość sytuacji bramkowych rywala. Rozważając to wszystko, 27 kwietnia pozostawała nam wiara i nadzieja, no i troszkę obaw. Na naszej ławce rezerwowych jedynie trzech zawodników, w tym jeden bramkarz. Jedną wymuszoną zmianę trener będzie musiał dokonać zdejmując z boiska Kruka, bowiem Bartosz niecałe 15min. rozegrał w meczu seniorów.

Zdjęcia ze spotkania rozegranego 27 kwietnia 2014r -> TUTAJ

Gwizdek sędziego, początek spotkania. Pierwszą notatkę w zeszycie zapisałem dopiero w 8min. gdyż tyle czasu potrzebowałem na przecieranie oczu ze zdumienia. Concordia w ciągu tych pierwszych minut przeprowadziła trzy groźne akcje pod bramką gospodarzy, którzy nie potrafili załapać rytmu gry. Każda ich próba rozegrania piłki, była przez naszych chłopaków niweczona. Każde wprowadzenie piłki dalekim wykopem przez ich bramkarza padało naszym łupem. Takiej walki o każdą piłkę już dawno w naszym wykonaniu nie widziałem. Zagłębie pierwszą groźną akcję na naszej połowie, przeprowadziło dopiero w 21min. kiedy ich zawodnik przedarł się szarżą prawą stroną boiska na wysokość naszego pola karnego. Ostatecznie Guzera zablokował próbę dośrodkowania. Kolejna jednak akcja zakończona została strzałem, a piłka otarła się o naszą poprzeczkę. Ostrzeżenie podziałało, Concordia znów ruszyła do przodu. W 28min. trafiamy nawet do siatki gospodarzy, jednak sędzia bramki nie uznaje. Nasza gra wysokim pressingiem pozwala większość akcji Zagłębia zniwelować w zarodku. Na stronie internetowej Zagłębia napisano: „Nasi zawodnicy z rocznika 1997 źle zagrali w pierwszej połowie, ewidentnie widać było, że dali się zaskoczyć agresywnym stylem gry Concordii”. Nie chodzi tu autorowi (mam nadzieję) o agresję skierowaną na nogi rywala, bo gra mimo, że twarda nie była zbyt często przerywana przez arbitra (na tym stanowisku kobieta). Nasza agresja polegała na nieustępliwości, walce o każdą piłkę nawet, gdy ta opuszczała już pole gry. Niemal przez całe spotkanie miałem wrażenie, że zawodników w białych trykotach jest, co najmniej o kilku więcej. Nasi dwoili się i troili, dublowali i klonowali. W 30min. po składnej akcji dokładna wyrzutka na Kruszynę, ten strzela bez namysłu, piłka jednak poszybowała niestety wysoko nad bramką. Po chwili Tasak przechwytuje futbolówkę w ataku, zagrywa do Kruszyny jednak i tym razem Mateusz nie ma szczęścia. Trener gospodarzy zdaje się gotować, ciągle pokrzykuje na swoich zawodników nie potrafiąc zrozumieć ich postawy na boisku i oddania pola gry rywalowi. „Chłopaki, śpicie?!?!” - kierowane do swoich podopiecznych powtarzane było coraz częściej. Dla odmiany nasz trener Damian spokojnie obserwował poczynania swoich wychowanków, od czasu do czasu głośno chwaląc jedno czy drugie zagranie (brawo Panie trenerze!) Chłopakom chyba to odpowiadało, bo odwdzięczali się naprawdę dobrą grą. W 36min. gry stuprocentową szansę ma Kruk, przed którym był już tylko bramkarz, zabrakło niewiele i troszkę szczęścia. W 38min. zmiana w naszym zespole. Na boisku pojawia się Gałązka, który zmienia Wendego. Mateusz od kilku minut zgłaszał problemy związane z dużym bólem żołądka. Zmiana krzyżuje trenerowi nieco plany roszad w kadrze, bowiem na ławce rezerwowych pozostaje do gry w polu już tylko Hałas, a wiemy, że z boiska zejść musi wcześniej Kruk. W 43min. nasza dobra gra została nagrodzona zdobyciem tak upragnionej bramki. Z prawej strony, z rzutu wolnego Lipka zagrywa piłkę po przekątnej w kierunku drugiego słupka, gdzie do piłki na wysokości „5” wyskakuje Kopczyński i strzałem głową kieruje ją do bramki, tuż przy przeciwległym słupku. Piłka przeleciała łukiem obok bezradnie odprowadzającego piłkę wzrokiem bramkarza – piękna bramka (klatka po klatce w naszej galerii z tego spotkania na „g+”). Zasłużona radość naszego zespołu. To była taka „bramka do szatni”, choć mieliśmy jeszcze w tej części gry dwie okazje do podwyższenia wyniku. Najpierw po odbiorze piłki rywalowi akcja z klepki prawą stroną boiska, wrzutka Kruka i strzał Guzery tuż nad poprzeczką. W ostatnich sekundach na minimalnym spalonym przyłapany został Kopczyński, gdyby nie to, pewnie sytuację zamieniłby na drugą bramkę.

Piętnastominutowa przerwa i zapewne wskazówki trenera Zagłębia, odmieniły drużynę gospodarzy. Pierwsza połowa bowiem nie odzwierciedlała tego jakie pozycje zajmują obie ekipy w tabeli ligowej. Sosnowiczanie z większym animuszem ruszyli do przodu i choć przejęli nieco inicjatywę na boisku to ich akcje kończyły się głównie na udanych interwencja naszych obrońców, bądź piłki szybowały wokół naszej bramki. Mateusz Świtek, który zaliczał drugi występ w roli bramkarza podczas meczu ligowego, wciąż nie musiał wyciągać piłki z siatki. W 60min. sędzina nakłada dwuminutową karę Krukowi za faul na rywalu, gospodarze nie wykorzystują jednak przewagi liczbowej na boisku. W 65min. mogliśmy prowadzić 2:0 bowiem w sytuacji jeden na jeden z bramkarzem znalazł się Kopczyński, piłka jednak po strzale Michała poszybowała tuż nad poprzeczką. Z każdą minutą rosło zmęczenie w naszych szeregach, nieustanna walka dawała się we znaki, a gospodarze na drugą połowę wprowadzili dwóch świeżych zawodników. W 73min. z boiska musi zejść Kruk, jego miejsce zajmuje Hałas. Gramy z kontry. Po jednej z nich w 76min. na czystą pozycję wychodzi dopiero co wprowadzony do gry Hałas. Patryk wbiegł z piłką z prawej strony w pole karne, w sytuacji jeden na jeden z bramkarzem strzelił po ziemi po długim słupku, piłka jednak opuściła plac gry po jego niewłaściwej stronie – zabrakło niewiele. W 82min. stała się tragedia. Piłka po strzale zawodnika Zagłębia niczym bila na zielonym stole odbijała się od naszych zawodników znajdujących się w bramkowej piątce. Ostatnim, który ją dotknął w polu gry był Kopczyński, następnie piłka wpadła do naszej bramki. Mówią, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. Mieliśmy w całym spotkaniu trzy sytuacje jeden na jeden z bramkarzem oraz kilka innych dogodnych i zabrakło niewiele. W wielu spotkaniach tracimy bramki w końcówkach, tak też było i tym razem. Od strzelenia bramki gospodarze niczym rasowy drapieżca „poczuli krew” z okrzykami „jeszcze to wygramy” ruszyli na naszą bramkę. Nam jakby podcięto skrzydła. Mimo, że wynik nie uległ już zmianie to pod naszą bramką było naprawdę gorąco. My raz, po kontrataku przedostaliśmy się pod bramkę rywala, sędzia boczny jednak zasugerował głównemu pozycję spaloną. Na minimalnej pozycji spalonej było dwóch naszych zawodników, ale piłka podana była do tego, który był o dobry metr poza linią ostatniego zawodnika z Sosnowca. Jest spalony i pozycja spalona – to był błąd sędziego liniowego tym bardziej, że sam stwierdził, że sygnalizował pozycję spaloną właśnie tych pozostałych, a nie tego który piłkę otrzymał. Tylko czy sędzia liniowy nie zasugerował tym błędnej decyzji głównemu. Mecz zakończył się kilka minut później, a gorąco pod naszą bramką było do samego końca.

Przed meczem wynik 1:1 bralibyśmy w ciemno. Po ostatnim gwizdu sędziego mimo kilkuminutowej, końcowej nawałnicy gospodarzy chyba wszyscy związani z Concordią 96/97 czuli pewny niedosyt. W spotkaniu padły trzy bramki (jedna nie uznana), a wszystkie były autorstwa naszych zawodników. Do bramki gospodarze mimo remisu 1:1 nie trafili ni razu. Nasze 3 punkty były tak blisko. To było naprawdę dobre spotkanie w wykonaniu podopiecznych Damiana Mehlicha. Nie można pochwalić żadnego zawodnika z osobna, bowiem tego dnia Wszyscy tworzyli jedną całość, jeden kolektyw. Był jeden organizm i jedno wspólnie bijące serce do walki. Gdzie jednemu coś nie wyszło, kolejny łatał dziurę, pełna asekuracja, zaangażowanie i walka godna najlepszych. Dziękujemy Wam za to spotkanie – kawał dobrej roboty, choć czasami jest tak, że w sercu nosimy dumę, a w oczach kręci się łza.

W meczu tym barwy Concordii reprezentowali następujący gladiatorzy (wymienieni w kolejności alfabetycznej): Bociek, Gałązka, Grabowski, Guzera, Hałas, Kopczyński, Kruk, Kruszyna, Lipka, Mikulski, Świtek, Tasak, Walentynowicz, Wende.

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości